środa, 30 stycznia 2013

Tasiemka, smyczka do smoczka

Powoli trema zaczyna mnie zżerać, bo tyle jeszcze pracy przede mną, a pierwszy luty tuż tuż ...
Taka mała odskocznia od sklepu i myśli o nim.
Wzięło mnie na smyczki do smoczków. Mały wchodzi powoli w buntowniczy wiek dulatkowy (ma zaledwie 1,8 roku) i jak się zdenerwuje, rzuca smokiem gdzie popadnie ( a potem trzeba szukać)
To mamusia zrobiła mu smyczkę, która zdała testy wytrzymałości i się nie zerwała z ubranka (podejrzewam, że prędzej ubranko się podrze niż mały to zerwie), a wiadomo, że platikowe klamerki łatwo odpadają od ubranek.
Starszy syn się śmiał, że mały ma teraz smok uwiązany i go za niego szarpał aby mu zabrać - oczywiście po złości - mam dwóch buntowników w domu :( 

i smyczki. pierwsza z tkaninki, ale strasznie się szyło, moja maszyna nie daje sobie rady z tak małymi rzeczami - nie polecam automatów (maszyn) bo nim się ustawi potrafi w miescu dziubać i dziubać aż powstają guzy z nici, grrr... będę musiała chyba starą z piwnicy przynieść do takich rzeczy.
więc poszłam na łatwiznę i zobiłam z kolorowej tasiemki :)


Swoją drogą, nie mogę się już doczekać aż mały wróci do żłobka, bo dzisiaj cały dzień płakał, rzucał się na podłogę i walił w nią głową, tupał i się złościł. I tak cały boży dzień.
Wasze dzieci też tak mają?

Wiem, że mu się nudzi, bo od września między dziećmi był a teraz brat w przedszkolu a on nie ma z kim się bawić.
Byle do marca, no może w połowie lutego, jak będzie już zupełnie zdrów, pójdzie do ukochanych cioć.

Czas do łóżka, bo jutro kolejny ciężki dzień przede mną.

Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz